- Wreszcie w domu . - powiedziałam sama do siebie i się uśmiechnęłam . Odwiesiłam kurtkę na wieszak i ściągnęłam buty zamieniając je na wygodne klapki . Postanowiłam zrobić coś na obiad . A mianowicie makaron w sosie pomidorowym . Kiedy makaron zaczął się gotować zaczęłam robić sos . Po skończonej pracy zaczęłam jeść .
Moja historia z nadprogramowymi kilogramami jest równie zawiła jak umowy z operatorem komórkowym. Bywało różnie, ale po latach jestem na dobrej drodze. Jak schudłam bez znaczącej zmiany masy ciała, bez głodzenia i bez masy wyrzeczeń? Jak stałam się małym słonikiem Może zacznę od tego, że odkąd pamiętam, zawsze uważałam się za osobę grubą. Patrząc na stare zdjęcia zastanawiam się, gdzie miałam oczy i czemu wstydziłam się założyć obcisłą koszulkę. Okej, nigdy nie należałam do osób szczupłych i nawet teraz za taką się nie uważam, ale na pewno nie byłam gruba. Presja społeczeństwa, epatujące chudością modelki i wrodzony perfekcjonizm sprawiły, że w mojej wyobraźni wyglądałam jak kulka z chudymi kończynami. Zawsze zakrywałam nieistniejące boczki, a kształtujące się kobiece kształty były powodem kompleksów. Za duży brzuch. Za chude nogi. Zawsze za mało, albo za dużo, bo po co cieszyć się życiem tu i teraz? Pech chciał, że przez sterydoterapię i historie zdrowotne zaczęłam przypominać właśnie taką kulkę. Nie będę dłużej zatrzymywać się na tym przykrym etapie swojego życia, chętnych odsyłam do tego wpisu. Po odstawieniu leków sterydowych przestałam mieć apetyt. To był jedyny etap w moim życiu. w którym nie mogłam patrzeć na jedzenie. Potrafiłam w ciągu dnia skubnąć kilka słonych paluszków i to wszystko. Nie było mowy o gotowaniu, po prostu odrzucało mnie od jedzenia. Schudłam do masy około 55 kilogramów. Zero mięśni, trochę tłuszczu i pyzata buzia po sterydach nie dodawały mi uroku. Pewnego dnia wybrałam się z przyjaciółką nad jezioro, gdzie będąc na świeżym powietrzu i obcując z przyrodą, coś się zmieniło i byłam w stanie normalnie zjeść posiłek. Od tamtego momentu jadłam jak jeść powinnam, a nawet ociupinkę więcej. Przecież każdy wmawiał mi, że muszę przytyć, że potrzebuję energii i witamin. Jeść, jeść, jeść, jak zepsute Tamagotchi. Nie mając wiedzy ani kontroli, powoli tyłam i tyłam, aż zamieniłam się w to. Okej, może zdjęcie jest zrobione ze złej perspektywy i może ktoś właśnie zabrał mi obiad. Ale faktem jest, że byłam już dobrze upasioną kluską. Mały słonik był już studentem dietetyki, chyba na drugim roku. Odzyskałam zdrowie i przechodziłam co tydzień na diety. Teraz mi się uda – myślałam sobie. Ale teraz serio mi się uda, przecież jestem silniejsza od Milki Oreo – myślałam tydzień później. Potrafiłam trzymać się do piątku diety bazującej na 1400 lub 1500 kcal, po czym w weekend kompensowałam wszystko większymi porcjami i słodyczami. Serio, moja dieta była super w tygodniu: warzywka, ciemne pieczywo, zero cukru, nie było mowy o jakimś grzesznym posiłku. Żywieniowy asceta. Gardziłam osobami, które jedzą czekoladkę z uśmiechem i ich talia ma się świetnie. No, przynajmniej gardziłam przez dwie sekundy. Sami wiecie jak to funkcjonuje. Been there, done that. Co śmieszne, chodziłam na siłownię. Bardzo pocieszne to było, kiedy mały słonik raz na jakiś czas, żeby zminimalizować swoje wyrzuty sumienia, szedł z miną mordercy na bieżnię albo na spinning. Nie lubię biegać, wtedy jednak miałam podejście, że dieta i sport muszą boleć, żeby działały. Czasami zrobiłam kilka wymachów na maszynie, no i panicznie bałam się ciężarów, żeby nie wyglądać jak chłopak. No tak, lepiej wyglądać jak kwadrat. Udało mi się zrzucić kilka kilogramów dopiero po czasie. Nie było żadnego przełomowego momentu, po prostu idąc na studia niestacjonarne zaczęłam jeść mniej. Przez pracę, studia i gabinet nie miałam czasu na obżarstwo. Jestem osobą, która potrafi jeść z nudów, a ponieważ od wielu lat już się nie nudzę, nie ma w moim życiu miejsca na ciągłe podjadanie. Sylwetka po chorobie nie wyglądała tak jak chciałam, ale nie straszyłam już odbicia w lustrze tłuszczykiem. Czytałam coraz więcej na temat treningu, chodziłam na szkolenia i zrobiłam kurs trenera personalnego. Zaczęłam ćwiczyć z ciężarami, robić przysiady sumo i bawić się treningiem. Dieta była lepiej zorganizowana, starałam się jeść regularnie i trzymałam ryzy weekendami. Nadal jednak odmawiałam sobie często przyjemności i kompensowałam to różnymi napadami na “grzeszne” posiłki, w szczególności w trudne dni, smutne dni, albo życieniemasensu dni. Kiedyś umrę więc dzisiaj się najem czasami stawało się moją wstydliwą frazą i usprawiedliwieniem kompulsywnego czyszczenia lodówki. Jak udało mi się przerwać błędne koło? Przełom nastąpił w grudniu 2016 roku, czyli prawie dwa lata temu. Wtedy już regularnie trenowałam na siłowni, ale nie było instagramowych efektów- bicusia ani pupy jak Kim Kardashian, a oponka na brzuszku miała się całkiem dobrze. Spontanicznie podeszłam do trenera personalnego i umówiłam się na trening. Jarek od razu przekonał mnie do siebie, bo był wyluzowany i miał dużą wiedzę. Lubił urozmaicać trening i zależało mu w pierwszej kolejności na zdrowiu i poprawnej technice. Z Jarkiem zaczęłam ćwiczyć naprawdę regularnie. Miałam też gotowy plan i zabrałam się za cięższe rzeczy. Wprowadził trening interwałowy z ciężarami, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Zaczęłam używać aplikacji Fitatu do monitorowania spożytych kilokalorii. Nie zrozumcie mnie źle, na treningach wcale nie było kolorowo. To były najcięższe treningi, ale to właśnie one ruszyły mi metabolizm i zaszczepiły chęć wprowadzenia ciężarów na stałe. Stopniowo zaczęłam dostrzegać pierwsze efekty. Rodzina też zwróciła uwagę na to, że jest mnie jakoś mniej, a Jarek zauważył, że na treningu spadają mi spodnie. Nic nie rozumiałam, bo waga nadal pokazywała mi, że masa ciała się nie zmienia. Jako dietetyk wiedziałam tylko, że właśnie trwa rekompozycja mojej sylwetki – budowałam masę mięśniową i spalałam tkankę tłuszczową. To była i jest największa sportowa przygoda. Treningiem siłowym modeluję zniekształconą wcześniej sylwetkę. Masa ciała od miesięcy stoi, a efekty przychodzą bardzo powoli. To uczy dyscypliny, cierpliwości i silnej woli. Jednak porównując zdjęcia potrafię dostrzec różnicę. Teraz trenuję średnio trzy razy w tygodniu, a moja masa ciała jest tylko 4 kilogramy mniejsza od zdjęcia ze słonikiem. Nie jest łatwo przyznać się do błędów i pokazać Wam jak wyglądałam, ale wiem, że jest tutaj dużo osób walczących o zdrowe, jędrne ciało i chciałam na swoim przykładzie udowodnić, że nawet mając tak wiele chorób, jest to wykonalne. Rozumiem jak nadwaga i otyłość prowadzą do wyniszczającego psychicznie mechanizmu błędnego koła. Jak każdy żywieniowy “grzech” może potęgować niechęć do siebie i odraczać konfrontację ze źródłem problemu. Chcę pokazać, że droga do lepszej sylwetki to głównie nauka cierpliwości i polubienie procesu zmiany, a tak zwana figura to coś więcej niż masa ciała, która nie odzwierciedla proporcji tłuszczu do mięsni. Nie bądź mną z przeszłości i nie limituj sobie jedzenia do głodowych porcji. Stare dobre żreć mniej sprawdza się tutaj doskonale. Znajdź sport, który jesteś w stanie polubić, bo bez tego gwarantuję, że nie dasz rady. Musisz znaleźć przyjemność w diecie i treningach. Jeżeli tego nie polubisz, nie masz szansy na sukces. Moja sylwetka nigdy nie wyglądała tak dobrze i jestem dumna z tego, że mimo utraty wzrostu (!) i skumulowania nadmiaru skóry w talii, mogę ubrać obcisłe ciuszki albo pokazać pępek i nie wygląda to komicznie. Gdyby ktoś po chorobie powiedział mi, że będę w stanie wymodelować okropnie płaski tyłek i piłkę na brzuchu, wyśmiałabym go i poprosiła o kasę na operację. Moja dieta Jem średnio 1800 kcal, w piątki 2200 kcal, a na wyjazdach w ogóle ich nie liczę. Bilansuję sobie w jadłospisie czekoladę, wino i pizzę. Nie, mój jadłospis nie składa się z tych produktów, one są jedynie dodatkiem, które pozwalają mi utrzymać się na diecie już bardzo długo. Mogę wreszcie powiedzieć, że w sumie nie jestem na diecie, tylko wybrałam elastyczny styl żywienia. Jeżeli chodzi o rozkład makroskładników, to średnio jest to 100g białka, 60g tłuszczu i 210g węglowodanów, ale nie przejmuję się, gdy realnie wychodzi czegoś za dużo lub za mało. Organizm to nie kalkulator i nie stwierdzi nagle przykro mi, zjadłaś 65 gramów tłuszczu, koniec z nami. No nie. Przyznam się też, że nie umiem patrzeć na jedzenie zadaniowo to znaczy patrzeć na nie jedynie jako cel do osiągnięcia wymarzonej sylwetki. Jedzenie to dla mnie źródło przyjemności, a dieta jest elementem kontroli moich zachcianek i pośrednio wspiera moje cele sylwetkowe. Kojarzycie moment, w którym z kimś osiągacie kompromis, ale ani on ani Ty nie jesteście za bardzo usatysfakcjonowani? Ja nie chciałam takiego kompromisu, ale pełną satysfakcję z mojej diety. I wiem, że nigdy nie wystartuję w bikini fitness, ale w zawodach na najszczęśliwszą osobę na diecie mogę wygrać. Nie zrozumcie mnie opacznie, nikogo nie namawiam do jedzenia Milki na śniadanie, burgera na obiad i pączka na kolację. Nawet z takimi produktami możesz osiągnąć deficyt energetyczny, ale do drzwi może zapukać Pani Cukrzyca albo Mister Miażdżyca. Tu chodzi o zdrowe podejście do jedzenia i wypracowanie realnych nawyków. Zamiast przystępować do dwóch tygodni radykalnej diety i podejścia pt. od poniedziałku wygram z sobą, warto rozważyć długotrwałą strategię. Nie podchodzić do diety na zasadzie albo wszystko albo nic. Nie traktować diety jak walki, a siebie jako wroga. Bo, w gruncie rzeczy, jesteś fajny gość i też zasługujesz czasami na to ciasto jedzone bez żadnych wyrzutów sumienia. Przez lata podchodziłam do odżywiania i diety tak jak większość: źle. Podchodziłam zero – jedynkowo i kiedy ktoś dobrze poradził mi, żebym nie odmawiała sobie wszystkiego, patrzyłam na niego jak na obcego. Przecież muszę cierpieć, zapuściłam się. Trening stricte siłowy, zwiększenie aktywności fizycznej poza siłownią oraz niski deficyt energetyczny sprawiły, że mogę pochwalić się normalną sylwetką. Jasne, mogłabym przejść na większy deficyt i odsłonić trochę mięśni, ale nie chce mi się. Serio i szczerze. Wiem, że tłuszcz będzie schodzić bardzo powoli, tak jak do tej pory, a mi się nigdzie nie spieszy. Wolę szczęśliwą i nieidealną siebie, z BMI i tkanką tłuszczową w normie, jednak daleką od standardów Instagrama. Zastanów się, czego Ty oczekujesz. Jeżeli sylwetki do bikini fitness to musisz nastawić się na ogrom pracy i wyrzeczeń dietetycznych, ale jesteś w stanie tego dokonać. Jeżeli jesteś osobą pracującą, masz dom/ dzieci i inne sprawy na głowie, podejdź do tego tematu na luzie. Na pewno jesteś w stanie po prostu ograniczyć jedzenie i zacząć się ruszać. Dlaczego namawiam do treningu siłowego? Trening siłowy jest prawie dla każdego. Jeżeli masz jednak jakieś problemy zdrowotne, dobrze jednak trafić na bardzo kompetentą osobę, która nauczy prawidłowej techniki ćwiczeń i dobierze taki zestaw, który nie obciąży problematycznych dla Ciebie rejonów. Badania pokazują, że trening siłowy jest związany ze zmniejszeniem tkanki tłuszczowej, czemu towarzyszy wzrost tzw. beztłuszczowej masy ciała, z minimalnym wpływem na całkowitą masę ciała. Ćwicząc siłowo wyrzuć wagę, a koncentruj się na obwodach talii i swoim wyglądzie w lustrze (polecam robić zdjęcia raz na dwa tygodnie). Różnica między tymi zdjęciami na początku to zaledwie 4 kilogramy – wszystkiemu jest “winny” trening siłowy. Ćwicząc z ciężarami zmniejszasz ryzyko osteoporozy. Pamiętajcie, że ja miałam osteoporozę posteroidową i kości kruche jak u starowinki. Lekarz na początku powiedział mi, że konwencjonalnymi wlewami bisfosfonianów (leków zwiększających gęstość kości) jesteśmy w stanie podziałać tylko do pewnego momentu i że to będzie sukces, kiedy z tak niskiej gęstości kości uda się wejść na poziom osteopenii. Dzisiaj moja gęstość kości jest w normie! Jasne, dużo zawdzięczam leczeniu, ale badania pokazują, że trening oporowy to doskonała profilaktyka osteoporozy. Jeżeli już na nią cierpisz, to nie zabieraj się za sztangi bez doświadczonego trenera i fizjoterapeuty, bo możesz złamać sobie biodro albo kręgi i to nie są przelewki. Ja zaczynałam od maszyn i bardzo małego obciążenia. Progresuję bardzo powoli. Trening siłowy pośrednio wpływa na zwiększenie zapotrzebowania energetycznego, czyli możesz więcej zjeść albo po prostu szybciej osiągnąć wymarzoną sylwetkę. Zmniejsza ryzyko cukrzycy typu II, dyslipidemii i zespołu metabolicznego. Wpływa na prawidłowy metabolizm glukozy i zmniejszenie tkanki tłuszczowej, szczególnie tej niebezpiecznej dla zdrowia (wisceralnej). Ćwicząc siłowo ujędrniasz swoją sylwetkę i modelujesz wybrane partie. Możesz zwiększyć masę mięśniową pośladków, unieść je i zmniejszyć cellulit. Wysmuklisz ramiona, poszerzysz barki i plecy, przez co Twoja talia optycznie będzie wydawać się węższa. Uczysz się cierpliwości i nabywasz samodyscypliny. Szanujesz swoje ciało i zwiększasz siłę. Dziękuję za przeczytanie mojej historii. Mam nadzieję, że pokazałam, że masa ciała to nie wszystko i proporcje tkanki tłuszczowej do mięśniowej odgrywają dużą rolę w estetyce sylwetki. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie komentarz. Może zainteresują Cię również...
Byłam tak naładowana pozytywną energią, że zaczęłam chodzić z psem na dłuższe spacery do zagajnika za domem i tam usiłowałam truchtać i robić przysiady i brzuszki 😀 na początku było tragicznie i zabawnie jednocześnie 😀 Ale po miesiącu niewiarygodny sukces, bo całe 5 kg. Schudłam do dzisiaj ponad 15 kg.
Imię:Natalia (Nataliaak) Wiek:23 lat Wzrost:170 cm Początkowa waga:79 kg Osiągnięta waga:61 kg Schudła: 18 kg * W czasie: 5 miesięcy Stan na dzień: 1 kwietnia 2019 Powtórz sukces Natalii! Skorzystaj z darmowej diagnozy dietetycznej lub Zobacz dietę Natalii * Efekty są indywidualne - wyniki mogą się różnić. Będąc na diecie i fitness możesz spodziewać się utraty 0,5-1 kg na tydzień. „ Jak zobaczyłam, że kilogramy lecą w dół to poczułam taką motywacje i chęć do działania, że nagle już nie miałam ochoty na słodycze czy fast foody. ” Dietetyk: Co Cię zmotywowało do podjęcia decyzji o odchudzaniu? Natalia: Odkąd pamiętam, zawsze jadłam ogromne ilości jedzenia. Głównie tego niezdrowego. Gdy byłam młodsza, miałam może z 12 lat, nie byłam jeszcze otyła, mimo, że już wtedy próbowałam się odchudzać bo wydawało mi się, że jestem strasznie gruba. W końcu przyszedł taki moment, że moje ciało zaczęło się bardzo mocno zmieniać. Zaczęłam tyć. Jakaś część mnie zwalała to na niedoczynność tarczycy na którą choruje, ale wiedziałam, ze tak naprawdę to wszystko przez to, że jem bardzo dużo niezdrowego jedzenia. Z roku na rok było coraz gorzej. Przez moje ciało, które mnie tak strasznie obrzydzało popadłam w ogromne kompleksy. Zamknęłam się w sobie, stałam się bardzo nieśmiała, leniwa. Nie miałam żadnych chęci do życia, do wszystkiego musiałam się zmuszać, i nie chciałam mieć żadnego kontaktu z ludźmi, bo wydawało mi się, że wszyscy się ze mnie śmieją bo jestem taka gruba. Oszukiwałam siebie, że chce to wszystko zmienić więc próbowałam się cały czas odchudzać, ale prawda była taka, że bardziej zależało mi na pizzy i czekoladzie. W końcu dotarło do mnie, że życie jest tak krótkie a ja je bezsensownie marnuję. Poczułam, że tym razem naprawdę chcę się zmienić, żyć tak jak bym chciała. Zacząć spełniać swoje marzenia, a nie tylko o nich myśleć, a gdy zobaczyłam pierwsze efekty, to to się jeszcze bardziej napędziło. Dietetyk: Kiedy rozpoczęłaś odchudzanie z nami? Co sprawiło, że wybrałaś nasz serwis? Natalia: Przygodę z Vitalią rozpoczęłam w czerwcu 2018 roku. Poleciła mi ją koleżanka Mamy, która też na niej była i schudła parę kilogramów. Dietetyk: Ile do tej pory schudłaś? Co myślisz o tym dotychczasowym wyniku? Natalia: Do tej pory schudłam kg. Myślę, że jak na tak krótki okres (5 miesięcy) plus niedoczynność tarczycy, na którą choruję, to jest to bardzo dobry wynik. Dietetyk: Jak przebiegała dieta? Co się Tobie podoba w niej? Natalia: Do diety podeszłam z nastawieniem, że jest to ostatnia deska ratunku. Jeżeli to mi nie pomoże to już nic nie będzie w stanie, bo próbowałam praktycznie wszystkiego. Od samego początku chciałam być w 100% ''oddana", więc pierwszy tydzień czy dwa były ciężkie, ale jak zobaczyłam, ze kilogramy lecą w dół to poczułam taką motywacje i chęć do działania, że nagle już nie miałam ochoty na słodycze czy fast foody. W diecie zdecydowanie najbardziej podoba mi się możliwość zamiany danej potrawy. Jeżeli w jadłospisie dostajemy coś co nam nie smakowało, możemy zamienić sobie na inne proponowane danie (których jest całkiem sporo). Dla mnie było to wyjątkowo pomocne, ponieważ jestem weganką, więc jeżeli w moim jadłospisie dostawałam coś co zawierało np. ser to sobie po prostu zamieniałam. W efekcie znalazłam mnóstwo przepysznych potraw, które stały się moimi ulubionymi i którymi się o dziwo najadałam. I to jest kolejna niesamowita sprawa w tej diecie. Posiłki były tak spore, że w ogóle nie byłam głodna. Dietetyk: Czy miałaś chwile załamania? Jak sobie z nimi radziłaś? Natalia: Myślę, że pyszne i obfite posiłki spowodowały, że ani razu nie miałam chwili załamania. Przez to, że jadłam zdrowe, smaczne i spore posiłki, ani razu nie odstąpiłam od swojego jadłospisu. Przez te 5 miesięcy dzień w dzień jadłam dokładnie to co miałam w rozpisce. Nie było nawet jakiegoś dodatkowego gryza, czy "cheat meala". Być może wygląda to trochę rygorystycznie, ale wyszłam z założenia, że jeżeli będę miała ochotę na coś niezdrowego to po prostu to zjem. Tylko, że ta ochota nigdy nie nadeszła. Nawet 3 miesiące po zakończeniu diety. Dietetyk: Jak zmieniliśmy Twoje życie? Natalia: Moje życie zmieniło się diametralnie. Zaczęłam się akceptować i lubić. Otworzyłam się znowu na ludzi, na nowe doświadczenia. Zaczęłam spełniać swoje marzenia, robić to co kocham. Nauczyłam się nie przejmować opinią innych ludzi. Zaczęłam o siebie dbać. A przede wszystkim zmieniłam swoje nawyki żywieniowe. Zaczęłam żyć bardziej świadomie, czytanie etykiet, wybieranie rzeczy z lepszym składem itp. Mam zupełnie inne podejście do żywienia. Jeżeli mam na coś ochotę to jem, jak nie to nie jem. Nie tak jak było wcześniej, że jadłam nawet jak nie miałam na to ochoty. Coś niezdrowego jem w końcu bez wyrzutów sumienia bo wiem, że to stanowi bardzo mały procent mojej diety. W końcu jestem szczęśliwa! Dietetyk: Jak wyglądało Twoje życie, kiedy się z nami odchudzałaś? Natalia: Moje życie podczas odchudzania stało się bardziej aktywne. Przez to, że mam siedzącą pracę to chciałam być bardziej aktywna kiedy w niej nie byłam. Zaczęłam więcej chodzić, ćwiczyć, jeździć na rowerze. I przestałam się do tego zmuszać. W gotowaniu bardzo mocno pomagała mi Mama. Miałam 5 posiłków dziennie więc minimum 3 robiła mi właśnie Mama. Było to dla mnie niesamowitą pomocą, ponieważ ja sama nie umiałam i nie lubiłam gotować. Wiem, że gdyby nie jej pomoc to na początku mogłabym sobie nie poradzić. Dietetyk: Co jadłaś będąc dzieckiem? Lubiłaś słodycze? Lubiłaś owoce i warzywa? Pamiętasz swoje ulubione danie z dzieciństwa? Natalia: Będąc dzieckiem jadłam dosłownie wszystko. Mam nawet zdjęcie jak siedzę przy stole, jem dużą porcje ziemniaków i kotleta, nożem i widelcem. Tylko, ze miałam wtedy 11 miesięcy... Dietetyk: Jak wyglądała Twoja waga podczas studiów? Jak wyglądało wtedy Twoje odżywianie? Co głównie wtedy jadłaś i jakie było Twoje ulubione studenckie jedzenie. Czy musiałaś zajadać stres? Natalia: Cały okres edukacji jadłam okropnie. W szkole nie chciałam jeść kanapek, które robiła mi Mama, bo wolałam kupić sobie jakąś drożdżówkę czy pączka. Oczywiście zamiast wody piłam tylko jakieś słodzone napoje. Potem jak już byłam trochę starsza i zaczęłam myśleć inaczej to przestałam jeść mięso, później zaczęłam ograniczać nabiał i jajka, aż tak, że przeszłam na weganizm, ale niestety to się nie równa ze zdrowym odżywianiem. Jadłam bardzo dużo, więc nie raz się zdarzyło, że zjadłam np. podwójną porcję obiadu. Dietetyk: Jak dziś wygląda Twoje życie - po odchudzaniu? Natalia: Moje życie po odchudzaniu wygląda w sumie tak jak podczas odchudzania. Dalej jestem bardzo aktywna, dalej jem zdrowo. Moja waga się utrzymuje cały czas, bo teraz w końcu wiem co mam jeść żeby było dobrze. Żebym czuła się dobrze. Bardzo polubiłam gotowanie i taki zdrowy tryb życia. Brzydzę się tym co było kiedyś i nie wiem jak mogłam się doprowadzić do takiego stanu. Dietetyk: Dziękuję za rozmowę. Moje 3 wskazówki dla odchudzających się z naszym serwisem: Przede wszystkim, trzeba zrozumieć, że nikt nas do tego nie zmusza, że robimy to tylko i wyłącznie dla siebie, żeby było nam lepiej i wtedy, tylko wtedy poczujemy prawdziwą chęć do działania i motywację, bez oszukiwania się i zbędnych wymówek. Nie oczekiwać natychmiastowych efektów od razu, bo czas i tak leci. Podejść do odchudzania racjonalnie, z głową.
Dobry Wieczór Dziś przychodzę z motywacją Której często nam brakuje Powiem Ci jedno, najtrudniejszy pierwszy Krok, później wystarczy wytrwać a efekty Przyjdą ♥️ Jest jeden Warunek musisz
"Dieta pudełkowa" to popularne określenie diety cateringowej, podczas której ktoś przywozi nam codziennie jedzenie do domu. W zestawie jest pięć posiłków na cały następny dzień: śniadanie, II śniadanie, obiad, podwieczorek, kolacja - wszystko popakowane w praktyczne szczelne pudełka i pojemniki. Do tego dołączone jest menu, żebyśmy wiedzieli, co jemy i ile jest w tym kalorii oraz substancji odżywczych. Dzięki pani Małgorzacie z firmy cateringowej EatFit24 miałam możliwość wypróbować na własnej skórze, co zawiera taka dieta i jaki przynosi efekt. Przez dwa tygodnie codziennie nocą pod moimi drzwiami pojawiała sie duża torba wypełniona świeżo przygotowanymi potrawami :) Zestawy przywożone są między północą a 5 rano. Tuż po przgotowaniu posiłków i zapakowaniu w pojemniki dostawca rozwozi torby z cateringiem po mieście, tak aby rano na wycieraczce czekał już świeży, ugotowany kilka godzin wcześniej zestaw. Z góry muszę uprzedzić, że catering z EatFit24 różni się od innych podobnych cateringów dietetycznych swoją "restauracyjnością". Ceny wszędzie są podobne, ale akurat tutaj potrawy są bardziej wyrafinowane i zróżnicowane niż w innych firmach. Można się w nich doszukać sporych wpływów kuchni śródziemnomorskiej. Dania podawane były w sposób typowy dla restauracji - z wielką dbałością o szczegóły, wygląd, drobne niuanse smakowe i na wysokim poziomie kulinarnym. Większośc potraw było "dosmaczanych" różnego rodzaju świeżymi ziołami, nawet najprostsze sałatki zyskiwały na szlachetności dzięki takim dodatkom jak ziarenka granatów, najrozmaitsze świeże owoce, przygotowywane od podstaw ze świeżych składników sosy, np. własnej roboty ucierane pesto. Ale wróćmy do początku. Najpierw czekała mnie rozmowa z dietetyczką - w ciągu półgodzinnego wywiadu opowiedziałam o swojej dotychczasowej "historii odchudzania", przebytych chorobach i przyjmowanych lekach, preferencjach żywieniowych, oczekiwaniach co do diety i codziennych nawykach. Zdeklarowałam także, jak często ćwiczę i w jaki sposób. Na podstawie rozmowy zaproponowano mi dietę 1500 kcal jako najkorzystniejszą dla mnie. Byłam bardzo podekscytowana przed pierwszą dostawą, chyba nie ma się co dziwić ;) Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać. Swoje pierwsze wrażenia opisałam TUTAJ. Przez te dwa tygodnie codziennie jadłam jakąś sałatkę, prawie codziennie był też jakiś deser - zazwyczaj na podwieczorek. Na śniadanie były różnego rodzaju dania na ciepło - placuszki, frittata, knedelki, omlet, kasza jaglana z dodatkami, zaledwie cztery razy pojawiły się kanapki z pieczywa pełnoziarnistego. Drugie śniadanie to prawie zawsze była jakaś sałatka, sporadycznie serki twarogowe z warzywami i ziarnami albo jarzyny z sosem. Na obiad zawsze była porcja różnego rodzaju warzyw (czasem surowych, czasem gotowanych) z kaszą / brązowym ryżem i porcją białka - kurczak, indyk, ryba (dorsz), kotlety wegetariańskie, np. z czerwonej soczewicy. Podwieczorki zazwyczaj były "deserowe" - odchudzone wersje ciasta marchewkowego, budyń czekoladowy, koktajle owocowe, bananowo-miodowy serniczek, itp. Kolacja znów stawiała na nogi porcją sycących warzyw, kaszy, pieczywa pełnoziarnistego. Tutaj działy się też takie cuda jak kaszotto, calzone, tortille, mini pizze, wrapy. Nie byłam głodna. Czasem nachodziła mnie ochota coś dogryźć i zazwyczaj zjadałam wtedy jabłko albo dwa. Codziennie z niecierpliwością czekałam, co będzie do jedzenia nastepnego dnia, bo jedzenie było pyszne, zaskakujące, pełne niespodzianek. Spróbowałam wielu rzeczy, których nigdy wcześniej nie jadłam (kaszotto, polenta, konfitura z czerwonej cebuli i - wstyd przyznać, że dopiero teraz - kasza jaglana ;) ). Nauczyłam się wreszcie, ILE jeść. Okazało się, że mniej niż połowa torebki kaszy to porcja zupełnie wystarczająca :) Pokochałam indyka. Muszę przyznać - cały drób w wykonaniu kucharzy z EatFit24 był BOSKI. Indyk w sosie musztardowo-miodowym będzie mi się śnił po nocach. Tylko raz jadłam coś tak dobrego - w "Słodkim Słonym" Magdy Gessler :) Te dwa tygodnie minęły zbyt szybko ;) I bardzo mnie rozpuściły ;) Nie musiałam chodzić po zakupy, wymyślać posiłków, gotować. Wszystko gotowe lądowało pod drzwiami. Nabrałam regularności w jedzeniu i NAUCZYŁAM SIĘ JEŚĆ ŚNIADANIA :D Co nie było trudne, kiedy codzień czekały na mnie same pyszności :) I schudłam. Naprawdę wreszcie schudłam. Po świętach byłam dość leniwa, nieruchawa, rozbestwiona świąteczno-sylwestrowym okresem podjadania. Przez te dwa tygodnie bezbolesnie wślizgnęłam się, niemal niezauważalnie, znowu w dobre, zdrowe tory. Zaczęłam znowu jeść mniej, skurczył mi się żołądek. W dwa tygodnie straciłam na wadze 3 kg i -4 cm w biodrach. Oczywiście także ćwiczyłam - codziennie godzina na rowerze stacjonarnym i rozciąganie. Z dnia na dzień miałam coraz więcej energii i ochoty na biegi, skoki, na życie :) Mój poziom energetyczny bardzo wzrósł. Zachęcona tym sukcesem i lepszym samopoczuciem po diecie postanowiłam, że nie mogę tego zaprzepaścić. Zostawiłam sobie kilka pudełek z diety, żeby dzięki nim trzymać się odpowiedniej wielkości porcji, aż będę to miała w małym paluszku. I postanowiłam - trudna rada, trzeba zacząć gotować ;) Bardzo dużo nauczyłam się przez te dwa tygodnie cateringu. Zachowałam wszystkie jadłospisy i zdjęcia posiłków. Codziennie przygotowuję sobie plan na kolejny dzień i gotuję. Minął tydzień, odkąd żywię się znów sama. Energia dalej rośnie, a w biodrach straciłam kolejny centymetr, czyli już -5 cm w ciagu 3 tygodni :) Jestem szalenie wdzięczna za szansę, którą mi podarowano. Dużo się zmieniło w moim podejściu do żywienia - zawsze wiedziałam, jak jest ważne, ale dopiero teraz naprawdę nauczyłam się, jak to zrobić, żeby codziennie jeśc w każdym posiłku owoce i warzywa, żeby dietetyczne jedzenie było smaczne, zaskakiwało, dawało wielką przyjemność. Poznałam różne sposoby przemycania warzyw, na które wcześniej sama nie wpadłam. Nauczyłam się jedzenia codziennie innej kaszy (gryczana, jęczmienna, pęczak, jaglana) i odważniejszego eksperymentowania z połączeniami różnych smaków :) Zaczęłam używać mniej soli. Układanie i wymyślanie posiłków kiedyś było dla mnie trudne i pracochłonne, teraz robię to z łatwością. Czy polecam catering dietetyczny? TAK, dzięki EatFit24 nie tylko odchudziłam moje ciało, ale też zmieniłam swój umysł. Czuję, jakby urosły mi skrzydła :) Czy to jedyna droga do schudnięcia? Oczywiście, że nie, ale wzięcie takiego cateringu tylko na dwa tygodnie potrafi zdziałać więcej niż przeczytanie stu artykułów o odżywianiu. Najłatwiej i najlepiej uczymy się widząc na własne oczy, co jemy, ile, kiedy, czego. To lekcja, która może odmienić nasze podejście do kuchni i gotowania. Komu polecam EatFit24? Każdemu, kto chce schudnąc, ale nie potrafi. Nie wie, jak układać dietę, ile i czego jeść. Jeśli Was stać, możecie w ten sposób zdjąć ze swojej głowy problem gotowania i układnia zdrowej pełnowartościowej diety na stałe. Będziecie zawsze jeść smacznie, zdrowo i chudnąć. Jeśli Was nie stać na taki catering długoterminowo, ale nie radzicie sobie z dietą - spróbujcie chociaż przez tydzień. Nauczycie się bardzo dużo i to zaprocentuje. Świetną opcją jest też dzień próbny - można z wyprzedzeniem wybrać z MENU dzień, który najbardziej nam się podoba i zamówić catering na jeden dzień w promocyjnej cenie ok. 30 zł :) PLUSY: - nie trzeba robić zakupów (i nie narażamy się na pokusy w sklepie ;) ) - nie trzeba gotować - całodniowe menu jest zbilansowane i opracowane przez dietetyka, żeby niczego nie zabrakło, a jednocześnie odchudzało - posiłki sa bardzo smaczne - uczymy się zdrowej diety, wielkości porcji i proporcji poszczególnych składników - poznajemy dietetyczne triki, pomysły na posiłki MINUSY: - cena (40-50 zł za jeden dzień w zależności od rodzaju wykupionego pakietu). Taka dieta jak moja (1500 kcal) kosztuje ok. 350 zł za tydzień ( cennik ). Ale to, czego się nauczyłam, nie da się przeliczyć na pieniądze. Dziś spędzam codziennie 2 godziny w kuchni szykując 5 posiłków na każdy nastepny dzień. Nie dopadają mnie już pokusy i nie sięgam z głodu po niechcianego batonika. Ubrania robią się coraz lużniejsze, a ja pokonuję codziennie coraz dłuższe dystanse :) Fot. To wszystko prawda, sprawdziłam na sobie i polecam :) Wszystkie zdjęcia w poście sa zdjęciami posiłków z cateringu dietetycznego EatFit24 . Zdjęcia są wykonane przeze mnie :) Więcej zdjęć potraw i menu z tych 2 tygodni znajdziecie w moim albumie na fb :)
Zaczęłam obserwować, co te dziewczyny jedzą, i naśladowałam je. Z dwutygodniowego obozu wróciłam chudsza o 3 kilogramy. Ktoś to zauważył? Mnóstwo osób. Włącznie z dorosłymi, którzy chwalili tę zmianę. Rodzice innych tancerzy mówili, że pięknie wyglądam, a nauczycielki w szkole pytały z uznaniem, co zrobiłam, że tak
Świadome jedzenie to klucz do zdrowego odżywiania, kontroli sytości i zapanowania nad napadami głodu. Dzięki naszym wskazówkom zaczniesz cieszyć się każdym posiłkiem oraz piękną i szczupłą swoje porcjeNakładaj na talerz mniejsze porcje i staraj się nie zjadać do końca. Po jakimś czasie twój mózg przestanie kojarzyć uczucie sytości tylko z pustym talerzem. Ważne jest również przeżuwanie – rób to powoli i przetrzymuj pokarm w ustach możliwie jak najdłużej. Ten zabieg sprawi, że szybciej się nasycisz i lepiej strawisz swój jedzeniaTempo jedzenia ma ogromne znaczenia. Im wolniej tym lepiej, niestety nie jest to takie proste. Żeby sobie pomóc wystarczy po każdym kęsie odkładać sztućce i brać je z powrotem dopiero, gdy się celebrować każdy posiłek. Jedzenie zbyt szybkie jest często „byle jakie”. Dlatego unikaj spożywania posiłków na stojąco, przy kuchennym blacie, w biegu, prosto z pudełka czy torebki. Żeby tego uniknąć zawsze nakładaj jedzenia na talerz i jedz się na jedzeniuWiele badań wskazuje na to, że przez różne zewnętrzne bodźce jemy więcej niż potrzebujemy. Dzieje się tak, ponieważ mózg jest zajęty przetwarzaniem i nie wychwytuje do końca sprawnie hormonalnych sygnałów o sytości. W czasie posiłku odłóż na bok telefon, komputer, książkę czy telewizor. Skup się na że jedzenie to nie tylko smak. Może dostarczyć wiele innych przyjemnych doznań. Nie zapominajmy jednak, że jemy żeby żyć – nigdy odwrotnie. Dlatego jedz świadomie, delektuj się i celebruj swoje posiłki. Myśl o tym, że dobre i zdrowe jedzenie dale Ci siłę, zdrowie, odżywia Twój aby pić soki regularnie! Zapraszamy do skorzystania z naszych nowych dwóch zestawów: dieta warzywna 3-dniowa i dieta warzywna 5-dniowa. Na zdrowie! Zamawiajcie już dziś!Więcej o diecie sokowej przeczytasz na naszych innych wpisach:- Detoks sokowy - na czym polega i jakie są jego efekty?,- Dieta SIRTFOOD - zasady, kalorie, jadłospis - Detoks idealny wstęp do odchudzania- Jak przygotować się do detoksu sokowego
Niektórzy mówili, że mam bardzo ładną kobiecą figurę, z kolei dużo dziewczyn mówiło mi, że mam zbyt masywne nogi, co doprowadzało mnie do rozpaczy. Jeden z kolegów spytał mnie, czy jestem gruba, czy tak umięśniona. Zaczęłam coraz mniej jeść. Schudłam choć sporo wyrzeczeń mnie to kosztowało. Trener pochwalił mój spadek
Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 10:40 nie ma zadnych spodsobów, nie powinnas sie odchudzac, teraz placisz za wlasna glupotę. Kayako91 odpowiedział(a) o 11:04 Normalny efekt jojo. Po co było sie odchudzać jak teraz znowu przytyłaś przez ciągłe żarcie? mYHAHAHA odpowiedział(a) o 11:33 Oto przykladowy jadlospis: *ŚNIADANIE: jogurt + zwykłe płatki owsiane + mleko 3,2% zimne 1 szklanka (jeśli chcesz wypić więcej góra 2) *DRUGIE ŚNIADANIE: sałatka owocowa z: Jabłka, banana, ananasa, kiwi (jabłko dobrze wpływa porost piersi, banan i ananas unormują twoją wagę za to kiwi wydłuża twój wzrost ). *OBIAD: ziemniaki + sałatka warzywna + kotlet sojowy + popić sokiem z pomarańczy (świeżo wyciskany) *PODWIECZOREK: chałka z tłustym masłem + sok z winogrona *KOLACJA: (pamiętaj, że kolacja powinna być zjadana 3 godziny przed snem [!] ) kasza manna + sok Jeśli nasza rada ci się przydała daj nam "najlepszą odpowiedź" Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Ograniczyłam fast foody, słodycze, w ogóle jedzenie. Zaczęłam jeść regularnie (5 – 6 posiłków dziennie). Unikałam pustych kalorii jak panierki, dodatkowa porcja tłuszczyku na ziemniaki, produkty typowo pszeniczne zamieniłam na pełnoziarniste. Do tego 5 razy w tygodniu chodziłam na basen. Piłam co najmniej 1,5 litra wody dziennie.
A propos dzisiejszej grafiki o spodniach dresowych, robiłam ją tak, jak zazwyczaj, uśmiechając się pod nosem. Myślałam wtedy o sobie, swojej figurze, odchudzaniu i o tym, jak bardzo zmieniło się moje podejście do tematu przez ostatnie miesiące. Po urodzeniu trzeciego syna bardzo źle czułam się w swoim ciele. Mój brzuch wisiał, ja miałam sporą nadwagę i to był moment w moim życiu, w którym zaczęłam ćwiczyć. Nienawidziłam sportu. Tego fikania, potu, zmęczenia po treningu. Ale zaskoczyłam. Spodobało mi się. Po części była to zasługa trenerki, po części fajnej siłowni, ale przede wszystkim motywacji. Żeby podejść do plastyki brzucha, musiałam maksymalnie schudnąć. I schudłam. Może nie tak jak planowałam, ale wyrobiłam się do zabiegu. Po operacji musiałam czekać kilka miesięcy, aż moje pozszywane mięśnie znowu będą mogły ćwiczyć. I wróciłam na salę. Wtedy właśnie wkręciłam sobie, że będę znowu wyglądała jak dwudziestopięciolatka. Trochę wysiłku, dietka i wystarczy. Mój 35 letni organizm, po trzech ciążach postanowił jednak pokazać mi fuck you. Ćwiczyłam nawet pięć razy w tygodniu, trzymałam dietę, ważyłam posiłki, pilnowałam ich ilości, ograniczyłam to, co mnie uczula (co pokazały testy na nietolerancję) i nie mogłam zejść poniżej 62 kg. Teraz ważę 65 kg. I jest mi z tym bardzo dobrze. Nadal ćwiczę – 2 razy w tygodniu i nie jest to siłownia, tylko Pilates. Za namową mojej fizjoterapeutki nie skupiam się na postępach tylko na „utrzymaniu dobrostanu” – życia bez bólu kręgosłupa. Przestałam koncentrować się na kaloryczności dań. Dbam o to, by jedzenie było zdrowe – jaja i mięso ze wsi, warzywa z ogrodu, dobrej jakości sery, makarony. Kocham jeść. I nie chcę sobie odmawiać pysznego francuskiego rogalika, którego upiecze mi mąż, serniczka wkurwiczka, spaghetti, które kocham, pizzy własnej roboty, czy świeżo upieczonej bagietki po to, by ważyć 3 kg mniej. Nie potrzebuję tego rodzaju negatywnych uczuć w życiu. Zaakceptowałam siebie całkowicie. Przyjęłam z całym dobrodziejstwem inwentarza. Nie jestem wobec siebie zbyt surowa. Z pewnością nie mam figury fotomodelki, ale pogodziłam się z tym, że nie będę jej miała. Staram się nie jeść gówna, choć czasem, gdy najdzie mnie ochota na BigMaca to po prostu go jem i tyle. Bez zbędnych wyrzutów sumienia. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz – mawia moja siostra. No nic nie zrobię, że mąż szkolił się W Le Cordon Bleu w Paryżu, w Toskanii, u Michela Roux w Londynie, u Kurta Schellera czy Tomka Jakubiaka. Nic nie poradzę na to, że to co gotuje to jest niebo w gębie, albo i kosmos. Co mam począć? Owies jeść, czy jak? Słaba jestem i pogodziłam się z tą swoją słabością, a co za tym idzie z fałdeczkami i większym biustem. Pogodziłam się z pęcinkami, na których nie dopną się żadne kozaki. Pogodziłam się z jeansami z wysokim stanem, w które wszystko można upchnąć. Zgadzam się pokornie na moje M i już nie marzę o XS. Jestem zdrowa, ważę tyle, ile powinnam, zatem nie wyznaczam sobie wyimaginowanych ograniczeń po to, żeby wypiąć poślady na basenie na urlopie. Nie mam absolutnie nic przeciwko wypinaniu, szczególnie kiedy są piękne, zadbane i opalone. Ja mam po prostu inne priorytety. Dopóki mnie nie przyciśnie guzik ulubionych jeansów będę jadła swobodnie i dbała o kondycję na treningach. Lubię siebie teraz, dużo bardziej niż tę trzy kilo szczuplejszą. Lubię siebie dokładnie taką, jaką jestem. Ciągle głodną. Ania Jaworska – MumMe Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem). Polub moją stronę na Facebooku Zajrzyj na mój Instagram
Trener Karolina BoHdan: #egg Kto ich nie lubi Mija 9ta doba po operacji woreczka
Witam, jeśli miała Pani za sobą tyle nieudanych epizodów normalizowania masy ciała, myślę, że najlepiej dla Pani zdrowia byłoby pozostawać pod opieką lekarza, dietetyka i psychologa (ponieważ wspomniała Pani o „epizodach bulimicznych”). Tylko takie wielokierunkowe „natarcie” pozwoli Pani stanąć na nogi i przejąć stery nad własną masą ciała. Myślę, że warto zastanowić się nad tym, czy organizm funkcjonuje prawidłowo i wykonać podstawowe badania, czasem zdarza się, że „metabolizm siada”, bo np. występują jakieś zaburzenia (dosyć często hormonalne). Rozważyłabym również zmianę tabletek antykoncepcyjnych na inne, jeśli zaobserwowała Pani przybierania na wadze w czasie przyjmowania preparatów. Generalnie zakłada się, iż antykoncepcja doustna nie powoduje przybierania na wadze, niemniej nadal część kobiet zgłasza taki efekt uboczny. Bardzo pomogłoby mi podanie przez Panią jednego przykładowego jadłospisu, wraz z rodzajem i ilością wypijanych płynów, godzinami posiłków. Odnośnie do odżywiania proszę zajrzeć tu: Zachęcam do codziennego ruszania się. Być może udałoby się Pani poza aerobikiem i wf-em uczęszczać na basen lub ćwiczyć w domu? Zapraszam na Pozdrawiam
Pomarańcze zaczęłam jeść późno – po długiej egzystencji jako „niejadek”. Inną rzeczą jest, że w czasach mojego dzieciństwa widywałam pomarańcze rzadko, a kiedy zaczęłam widywać je częściej – miałam już ustalone gusta, ukierunkowane ściśle na landrynki pomarańczowe (sic!) i jabłka.
Ostatnio opisywałam metamorfozę Alex, dziś natomiast chciałabym Wam przedstawić Elę – kursantkę drugiej edycji mojego kursu Korepetycje z odchudzania. Jej przykład jest szczególnie ciekawy – to kobieta, która uwielbia gotować i smacznie jeść (efekty jej kulinarnej pasji możecie śledzić na Insta: @farbenka_w_kuchni). Zamiłowanie do dobrego jedzenia nie przeszkodziło jej w realizacji sylwetkowego celu – utrzymuje stałą masę ciała już dwa lata po zakończeniu Korepetycji z OdchudzaniaPierwszy sukces w odchudzaniu i pierwszy efekt jojoEkstra kilogramy towarzyszyły mi przez całe życie – z wyjątkiem krótkiego epizodu, gdy schudłam do 69 kilogramów dzięki bardzo restrykcyjnej diecie. Pierwsze 10 kg odrobiłam w kilka miesięcy, a kolejne 20 pojawiło się w ciągu kilku lat. I tak w 2016 zaczęłam dobijać do setki. Ważyłam 98 kilogramów i niczym Chylińska powiedziałam sobie dość! Dalej tak być nie może! Zamiast restrykcyjnej diety chciałam postawić na zdrowsze jedzenie, zero słodyczy i zwiększenie aktywności fizycznej. Wprowadzenie prostych zmian pozwoliło mi na zrzucenie pierwszych 10 kg w rok. Jednocześnie wertowałam Internet i wyszukiwałam „nowinek” na temat zdrowego odżywiania, przez co wpadłam w szpony internetowych pseudodietetyków, którzy zapewniali, że pijąc kawę z olejem kokosowym będę szybciej chudnąć bo kalorie nie mają znaczenia. Waga przestała spadać i zapaliła się mi lampka, że jednak coś jest nie tak. Czego oczekiwałam od kursu Korepetycje z odchudzania?Monikę znalazłam na Instagramie na początku 2017 r. Pierwsza edycja Korepetycji z odchudzania wystartowała jakoś w lutym, a ja się nie zapisałam, bo akurat miała do nas przyjechać na ferie rodzina (o jaka ja głupia byłam! – lekcje można zacząć z opóźnieniem, przerabiać w swoim tempie i nic się nie traci!!!). Na szczęście kolejna edycja wystartowała na koniec maja i wiedziałam już, że to jest to! Powiedziałam sobie – zrób to raz, a porządnie! Koniec z internetowymi bredniami – niech ktoś, kto naprawdę się na tym zna powie mi:jak to powinno wyglądać, na co zwracać uwagę, jak ćwiczyć,co jeść a czego broń Boże! (jak się później okazało, zakazy się nie pojawiły) Wybrałam opcję z grupą wsparcia na FB – polecam gorąco! Dzięki grupie czułam, że nie jestem sama z moim problemem. Razem przerabialiśmy lekcje, dzieliliśmy się swoimi wzlotami i upadkami, wspieraliśmy się. Nad nami wszystkimi czuwała Monika i zawsze odpisywała każdej z nas gdy miałyśmy jakiekolwiek pytania czy wątpliwości. W grupie jestem po dziś dzień! Jak dotąd jest to jedyna grupa na fb, gdzie mogę napisać zupełnie o wszystkim i jestem pewna, że nikt mnie nie oceni z góry, nie wyśmieje – panuje tam naprawdę rodzinna atmosfera!Na początku byłam zdezorientowana Po pierwszych lekcjach kursu byłam trochę zdezorientowana – korepetycje z odchudzania zaczynają sie bardzo nietypowo! Na dzień dobry nie obliczasz swojego PPM, CPM itd. Zamiast tego Monika zwraca uwagę na podstawy (o których często zapominamy, a okazują się mega ważne na dłuższą metę) takie jak samoakceptacja, określenie realnych (!) celów, czy tez szacunek do swojego ciała. Pierwsze lekcje naprawdę dają do myślenia i sądzę, że są najważniejsze… cała reszta jest tylko dopełnieniem 🙂 I to jest właśnie „to coś”, co sprawia, że Korepetycje z odchudzania nie jest zwykłym kursem, na którym wykładają Ci suche fakty o tym co zdrowe, a co nie. Dzięki Korepetycjom z odchudzania rozpoczęłam prawdziwą prace nad sobą, nad własnymi nawykami i teraz – 3 lata później, nadal wyglądam tak jak po roku od zakończenia odchudzania 🙂 Czy uczestnictwo w kursie wymaga przejścia na dietę?Do kursu dołączony jest jadłospis w różnych wersjach kalorycznych (to inne przepisy niż w dietach z marketów)… no i super… tyle, że ja kocham jeść i nienawidzę, gdy ktoś mi mówi na co mam mieć ochotę 🙂 I tu się mile zaskoczyłam – bo żeby schudnąć z Moniką, wcale nie trzeba jeść z kartki! Kurs uczy również jak samemu dobrać sobie jadłospis albo chudnąć z liczeniem kalorii w aplikacji, a diety dołączone do kursu to tylko bonus. Ba! Są lekcje kursu, które uczą co robić w sytuacjach awaryjnych jak impreza czy wizyta u babci, która zawsze podstawia pyszny placek pod nos. Wspaniała Marta z dorzuca swoje 3 grosze i opowiada o treningach – i tu tez pozytywne zaskoczenie! Nikt mnie nie zmuszał do youtubowych dywanówek których nienawidzę, starając się wmówić że to jedyna droga do osiągnięcia idealnej sylwetki!Ile schudłam i co z efektem jojo?Mam 173 wzrostu, 35 lat. Kurs zaczęłam przy wadze 88 kg. W przeciągu roku schudłam do 72 kg. Obecnie moja waga to ok 75 kg – około bo już nie wchodzę obsesyjnie na wagę. Podobam się sobie na tyle, że pilnuję jedynie aby mieścić się w ulubione spodnie – koniec końców waga to tylko cyferki. Moniko, moja droga, słyszałaś już to ode mnie nie raz ale nadal to będę powtarzać – jesteś wielka! Ten kurs to kawał dobrej roboty, a dzięki Tobie nareszcie się polubiłam :*Minęły już 3 lata od kiedy wykupiłam kurs i zdecydowanie potwierdzam, że wart jest każdej złotówki! Metody, których nauczyłam się z Korepetycji z Odchudzania są towarzyszą mi na co dzień a to dlatego, że są normalne, życiowe, bez żadnych udziwnień! Bez zmuszania do picia dziwnych mikstur czy stosowania bezsensownych rytuałów. Ten kurs jest absolutnie dla każdego w dodatku jest to inwestycja, która procentuje latami!
To trwało od 13 do 16 roku życia, ważyłam wtedy w okolicach 42-5 kilo. Kolejne trzy lata 16-19 zaczęłam jeść trochę bardziej racjonalnie, ale też bardzo się pilnując i bardzo często będąc na radykalnych dietach, moja waga wzrosła do 54 kilo. Zawsze byłam aktywna fizycznie, ale w tym czasie ćwiczyłam rzeczywiście bardzo dużo
„Mało jem, a nic nie chudnę” – jest to bardzo powszechny problem wśród osób odchudzających się, u których dieta wydaje się nie przynosić pożądanych efektów. Co może być przyczyną trudności w zrzuceniu zbędnych kilogramów i co zrobić, by waga wreszcie zaczęła pokazywać spadek masy?Dlaczego jem mniej kalorii i nie chudnę?Odchudzanie to jedno z najpowszechniejszych postanowień na świecie. Większość osób chętnie poprawiłoby coś w swojej sylwetce, redukując nadmierną tkankę tłuszczową z problematycznych miejsc. Niestety, bardzo często mimo zastosowanej diety i ćwiczeń wskazówka wagi nie chce drgnąć choćby o pół kilograma. „Dlaczego jem mniej kalorii i nie chudnę?” to słowa budzące sporą frustrację u odchudzających się osób, bardzo często zwiastujące też poddanie się w staraniach o nową takiego stanu rzeczy może być kilka i warto rozważyć każdy z nich, zanim porzuci się marzenia o mniejszym kaloryczność dietyAby organizm zaczął spalać zapasy tkanki tłuszczowej, co doprowadzi do zmniejszenia masy ciała, konieczne jest wygenerowanie deficytu kalorycznego. Co to dokładnie oznacza? W uproszczeniu, powinniśmy każdego dnia zjeść mniej kalorii, niż ich spalamy. Jeśli zjadamy ich więcej lub na równi z naszym zapotrzebowaniem energetycznym, nie mamy możliwości zrzucenia choćby Otyłość gynoidalna: jak z tym walczyć?Osoby na diecie często zmniejszają objętość posiłków, nie zdając sobie jednak sprawy z tego, że ich kaloryczność może po prostu zmienić się z większej na równą naszemu zapotrzebowaniu energetycznemu. W efekcie nie będziemy tyć, ale też nie stracimy żadnych odchudzanie się przynosiło odpowiedni skutek, zaleca się utrzymywanie codziennego deficytu kalorycznego na poziomie 500 kcal – każdego dnia powinniśmy więc zjeść o 500 kcal mniej, niż spalamy podczas aktywności nawyki żywienioweNieodpowiednie podejście do diety również może utrudniać nam spalanie zbędnych kilogramów. Podczas odchudzania bardzo ważne jest zachowanie zdrowej, zbilansowanej diety, która dostarczy nam wszystkich potrzebnych składników. Zbyt małe posiłki, składające się w dodatku z niezdrowych produktów, skutkują późniejszymi napadami głodu lub podjadaniem, które niweczą efekty niektórych sytuacjach waga może faktycznie nie ruszać się z miejsca mimo restrykcyjnego trzymania się diety i prowadzenia aktywnego trybu życia. Może to być efektem niektórych chorób, które zaburzają odpowiednią przemianę materii i utrudniają utrzymanie prawidłowej wagi. Jeśli mamy problem ze zrzuceniem zbędnych kilogramów mimo długotrwałych starań, warto udać się do lekarza i wykonać podstawowe krótki czas oczekiwania na efektyMoże się też zdarzyć, że zwyczajnie… jesteśmy zbyt niecierpliwi. Niestety, na efekty odchudzania trzeba poczekać – u każdego waga będzie spadała w innym tempie, i nawet, jeśli nasza koleżanka miała niesamowite rezultaty po miesiącu diety, u nas może potrwać to dłużej. Jedynym sposobem na dojście do wymarzonej sylwetki jest w takim przypadku uzbrojenie się w cierpliwość i kontynuowanie zdrowego chudnę mimo diety i ćwiczeń„Nie chudnę mimo diety i ćwiczeń” – a co, jeśli mimo utrzymania deficytu kalorycznego i regularnej aktywności fizycznej waga nadal nie chce się ruszyć? Warto w takiej sytuacji sprawdzić, czy nie za bardzo skupiamy się na kilogramach, zamiast na różnicach w wyglądzie sylwetki. – pisze Czy kawa na czczo odchudza? Plusy i minusy picia kawy na pusty żołądekJeśli jemy mniej (zapewniając sobie przy tym odpowiednią ilość makroskładników, w tym przede wszystkim białka) i dołączamy do tego treningi, spalamy tłuszcz, jednocześnie zwiększając swoją masę mięśniową. W efekcie w naszym ciele zmieniają się proporcje pomiędzy tkanką tłuszczową a mięśniami. Mięśnie ważą więcej, niż tłuszcz o tej samej objętości, dlatego bardzo często zdarza się, że waga pozostaje w takiej sytuacji taka sama – mimo widocznych zmian w sylwetce. Aby uniknąć takich pomyłek, najlepiej patrzeć na wagę z przymrużeniem oka, a za wyznacznik postępów w odchudzaniu uznać centymetr nie chudnę z brzucha?„Dlaczego nie chudnę z brzucha” to kolejny częsty problem osób, które chcą zrzucić zbędne kilogramy. Każdy z nas ma inną sylwetkę i inne predyspozycje do tycia – niektórym nadmierna tkanka tłuszczowa odkłada się na udach i pupie, innym – na brzuchu. Wiele osób ma problem ze zgubieniem kilku nadprogramowych centymetrów właśnie z brzucha – jest on problematycznym miejscem, często wymagającym większej ilości pracy, aby osiągnął zadowalający dla nas dieta i ćwiczenia w każdym przypadku pozwolą pozbyć się nadmiernych kilogramów, czasem może to po prostu zabrać nieco więcej czasu. Aby spalić nadmierną tkankę tłuszczową z brzucha, najlepiej jest skupić się na ćwiczeniach aerobowych, które pozwalają wysmuklić całą sylwetkę. Świetnie sprawdzi się bieganie, rowerek stacjonarny czy maszyna eliptyczna. Można także stosować ćwiczenia skupione głównie na naszym problematycznym miejscu, takie jak brzuszki, deska czy kręcenie Witamina B5 w odchudzaniu – właściwości i zapotrzebowanie dzienneProblemy z osiągnięciem płaskiego brzucha mogą wiązać się także z nieodpowiednią dietą, prowadzącą do wzdęć, zaparć i problemów z prawidłowym wypróżnianiem się. Aby zawalczyć o wymarzoną sylwetkę, warto jeść dużo błonnika i odpowiednio się nawadniać.„Mało jem, a nic nie chudnę” – co zrobić, żeby wreszcie zauważyć poprawę sylwetki?Jeśli mamy problem ze zrzuceniem kilku kilogramów, warto pomyśleć o diecie redukcyjnej. Dobrze zbilansowana, zdrowa dieta, oparta na wartościowych produktach i posiadająca odpowiednią kaloryczność przyniesie nam świetne efekty już w ciągu kilku pierwszych miesięcy. Opierając się na takim sposobie żywienia można stracić nawet kilkanaście kilogramów, i to bez dużych wyrzeczeń czy głodzenia fizyczna nie tylko przyspieszy efekty diety, ale także pozwoli zachować jędrne i zdrowe ciało. Najlepiej znaleźć taki sport, który sprawi nam najwięcej przyjemności – zmuszanie się do nielubianej aktywności prędzej czy później sprawi, że sobie dobrać kaloryczność diety do swoich potrzeb?Nie istnieje jedna słuszna kaloryczność diety, jakiej powinny trzymać się osoby na diecie. Zdrowa dieta redukcyjna bierze pod uwagę indywidualne zapotrzebowanie kaloryczne danej osoby, dzięki czemu dostarcza jej energii potrzebnej do codziennego funkcjonowania i nie wiąże się z uczuciem głodu. Podczas odchudzania wcale nie trzeba jeść niewielkich posiłków – wystarczy wykorzystywać produkty niskokaloryczne, dostarczające nam potrzebnych składników i Ogórek na Odchudzanie – Czy to działa?Aby poznać odpowiednią dla siebie kaloryczność diety redukcyjnej można skorzystać z pomocy dietetyka lub kalkulatora kalorii, który z łatwością znajdziemy w błędy popełniane podczas odchudzaniaJeśli odchudzanie nie przynosi efektów, najczęściej jest to wynikiem błędów popełnianych przez osobę pragnącą schudnąć. Przeważnie mamy do czynienia z takimi problemami, jak:zbyt wysoka kaloryczność diety,nieregularna, niezdrowa dieta,próby utrzymania zbyt niskiej kaloryczności, kończące się napadami głodu,zbyt niska aktywność z głowąPrzy odchudzaniu warto przede wszystkim zachować rozsądek. Nie istnieją magiczne diety, które pozwolą zrzucić 20 kilogramów w dwa tygodnie ani preparaty, które zmniejszą naszą masę ciała bez żadnego wysiłku. W każdym przypadku należy oprzeć się na zdrowej diecie i regularnej aktywności fizycznej. Stosując zbyt restrykcyjne diety o bardzo niskiej kaloryczności możemy tylko sobie zaszkodzić i narazić się na przykry efekt jojo w przyszłości. LcVY.
  • k2xayizhe5.pages.dev/48
  • k2xayizhe5.pages.dev/71
  • k2xayizhe5.pages.dev/11
  • k2xayizhe5.pages.dev/30
  • k2xayizhe5.pages.dev/98
  • k2xayizhe5.pages.dev/80
  • k2xayizhe5.pages.dev/84
  • k2xayizhe5.pages.dev/1
  • zaczęłam jeść i schudłam